Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

czwartek, 9 lutego 2012

Ja to ktoś inny


Joanna Bator, Piaskowa Góra, Warszawa 2009
Joanna Bator, Chmurdalia, Warszawa 2010

 Postanowiłam opowiedzieć swoją historię Tobie, bo myślę, że należysz do osób, które potrafią zachować opowieść przy życiu.
(CH, s. 390)

Nie wiem jak zacząć.
24. dnia 12. miesiąca 1972 roku rodzi się Dominika Chmura.
13. dnia 12. miesiąca 1974 roku - ja.
Roczniki siedemdziesiąte.

Wszystkie postaci Piaskowej Góry stanowią wytwór mojej wyobraźni. Ich ewentualne podobieństwo do osób realnie żyjących jest przypadkowe.
Więc to jednak nie moja historia.

A przecież moja. Najmojsza z dotychczas przeczytanych. Moja aż do bólu. Dojmująco bolesna.

Ad rem.
"Piaskowa Góra" zasysa czytelnika, nomen omen, jak ruchome piaski. W narrację wchodzi się jak w masło, choć, kiedy pierwszy raz kartkuje się opasłe tomiszcze, wzniecając, starym czytelniczym zwyczajem, zapach świeżo zadrukowanego papieru, w oczy rzuca się całkowity brak dialogów: dialogowej kreski nie uświadczysz! A przecież bohaterowie Joanny Bator mówią właściwie nieustannie; cała opowieść rodzi się z ... opowieści. Zastosowany w "Piaskowej Górze" oraz "Chmurdalii" rodzaj narracji operujący mową pozornie zależną i pozorne niezależną wart jest mszy. Otrzymujemy bowiem polifoniczną powieść, w której punkty widzenia wszystkich bohaterów mają jednakową wagę i rangę; nikt nie zostanie tu uprzywilejowany; nikt potępiony, nikt zbawiony. Oczywiście wyczuwamy sympatie i antypatie narratora, ale bohaterowie bronią się lub demaskują sami. Ich wielowymiarowe portrety zmuszają do przyjrzenia się konstrukcji każdej postaci niczym w technice 4D: także w czasie rzeczywistym, czasie czytelnika; czytelnika, który zdaje się wchodzić z fikcyjnymi postaciami w niemal osobiste relacje-ta historia toczy się nawet po zamknięciu okładki i nie ma to nic wspólnego z faktem, że Joanna Bator pisze ponoć ciąg dalszy. Chciałoby się zawezwać Jadzię Chmurę wraz z Dominiką, magister Demon, Bociana-Zatryba, babcię Kolomotywę, Eulalię Barron, Grażynkę...-wszystkich bohaterów opowieści jak wzywa się poległych do apelu: stańcie przede mną i rozmawiajmy. Moja historia niepokojąco splata się z waszymi. 
Jest też w tak prowadzonej narracji pewna podpowiedź interpretacyjna. Oto bohaterowie, mówiąc nieustannie, prawie ze sobą nie rozmawiają; każdy z nich prowadzi  katarktyczne soliloquium; nie ma dialogów-są paralelne monologi; wołanie na puszczy. Są głosy w ciemności, które brzmią niemal symultanicznie i nigdy się nie nakładają. Jest niezbieżność, nieprzystawalność, nieprzenikalność światopoglądów i losów, które oglądane z narracyjnego dystansu olbrzymieją aż do granic czytelniczej wytrzymałości, żeby w końcu nabrzmieć i pęknąć: każdy bohater i czytelnik ma swój los. Biada wtłoczonym w losy cudze. Biada nam wielu.
"Piaskowa Góra" jest dla czytelnika z pokolenia Dominiki Chmury niczym operacja na otwartym sercu. Na nic zapewnienia, że wszystkie postacie, to wytwór wyobraźni autorki. Jednak boli.
"Chmurdalia" drąży jeszcze głębiej; obnaża miałkość życia z rozpędu; życia będącego efektem wtłoczenia człowieka w schemat losu jego najbliższych, losu, od którego nie zawsze udaje się uciec; losu przerażająco poręcznego i prostego do pojęcia.

Jadzia spotyka pod Babelem, na bazarku Manhattan, dawne koleżanki Dominiki z klasy, dzieciate, z platynowymi pasemkami, z życiem, w którym łatwo dopatrzyć się wad, ale tak poręcznym, tak prostym do pojęcia, przystającym do świata Jadzi Chmury.
(CH, s. 302)

A co z tymi, którzy w porę nie dali nogi?
A co z tymi, którzy ugrzęźli?
A co z każdym fiksum-dyrdum i bógwico, któremu tchu brak w cudzej skórze?
Zerwie się przecież i sama Jadzia do swojego lotu. Cóż, że za późno-póki życia, póty nadziei. Może jest gdzieś i Jadzi Chmurdalia?


Nocą Dominika stała w oknie pokoju, w którym spędziła dzieciństwo, i patrzyła na wzgórza otaczające pierścieniem Wałbrzych; za nimi był świat, Sara, Ivo, Małgosia, wszystkie poranki świata i miejsca, do których jeszcze nie dotarła.Gdzieś tam była może Chmurdalia.
(CH, s. 388)

Wolność, o której pisze Joanna Bator jest stanowczo wolnością od. Los, jaki by nie był: banalny czy hipnotycznie intrygujący, jest dobrym losem tylko wtedy, gdy wybieramy go sami. Gdy wolny jest od pęt nałożonych, w najlepszej nawet wierze, przez tych których kochamy. Tylko wtedy, kiedy jest naszym losem.
Och, ograniczenia oczywiście istnieją; przerwy w życiorysie i niezawinione śmierci; nieciągłość wpisana w ludzkie bytowanie, przerwy inwentaryzacyjne i wypadki przy pracy. Łatwiej je znieść, gdy żyje się swoim życiem.
Kiedy rozstajemy się Jadzią i Dominiką, bohaterki właśnie wyszły ze swych ról matki i córki. Stoją przed nami dwie kobiety, które nareszcie spotkały się w swoim poplątanym człowieczeństwie. Jest nadzieja, że z tego spotkania wyniknie coś ważnego i pozytywnego dla obu. 
Jadzia zaczyna przeczuwać istnienie siebie prawdziwej.
Dominika wciąż szuka - szukanie jest jej najgłębszą prawdziwością. Mówi:


Może boję się, że spadnę z jakichś schodów, jak moja mama w ramiona taty, i zostanę gdzieś, zanim będę wiedziała, czy mi się tam naprawdę podoba.
(CH, s. 431)

Naprawdę podoba mi się w Chmurdalii.
Czekam na ciąg dalszy jak na wizytę ukochanej przyjaciółki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis