Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

wtorek, 18 września 2012

Pięć smaków beznadziei

 Krzysztof Varga, Trociny, Wołowiec 2012.


Po tych wszystkich Majach, Inkach, Aztekach pozostały jakieś kamienie, po nas zostaną najwyżej trociny, z trocin powstaliśmy i w trociny naszych trumien się obrócimy (188).

[...] to właśnie jest przyszłość internetu, zostaniemy przysypani tonami trocin, które na pozór lekkie, gdy weźmie się ich garść do ręki, są w swojej masie zabójcze, człowiek przysypany trocinami dusi się i nie może wydostać, i w tej lawinie trocin zdycha (193).

Nie da się ukryć - Trociny Krzysztofa Vargi, to - jak głosi zapowiedź na okładce - znakomita, cyniczna i błyskotliwa rozrywka na najwyższym poziomie. Napisana tak sugestywnie, że zapętla się człowiek w monologu głównego bohatera i w pewnej chwili traci dystans: czy to wciąż głos socjopatycznego komiwojażera, czy już czytelnicze glossy, pogłosy i powidoki. 
Ach, jak sobie narrator jedzie po bandzie! Jak naigrawa się z wszystkiego, co must be correctness w tym najdziwniejszym ze światów. Jak pod podszewkę naszych, szytych na miarę własnych oczekiwań i zaleceń specjalistów od dress code'u, masek i przebrań zagląda.
Aż boli. 
Gdzież tu: człowiek - to brzmi dumnie? Absurdalność istnienia przytłacza - czy każde istnienie jest równie absurdalne? Piotr Augustyn, komiwojażer na usługach korporacji, odpowiedziałby zapewne, że tak. Są tylko ludzie - świnie i ludzie - sępy; ludzie - hieny i ludzie - małpy. Polskie ZOO. Lub raczej polskie gospodarstwo rolne, w którym psy na krótkich łańcuchach zdychają w długich męczarniach; kury z odrąbanymi głowami zaliczają ostatni bieg wokół spacerniaka, a krowy, którym jednym ruchem podrzyna się gardło, wpatrują się w oprawców wielkimi wilgotnymi oczami pełnymi łagodności. Ot, zbydlęcenie - Witkacowski sen o polskim piekiełku. Piekle? 

Podróżuje więc komiwojażer Augustyn z miasta A do miasta B, podpisuje jakieś dokumenty i interlokutorom swoim do podpisania podsuwa.
Coś je.
Gdzieś śpi.
Zniechęcenie, znużenie, nienawiść, brak szacunku do siebie i innych toczą go jak podstępny nowotwór. 

Słoma z butów, trociny z życia - już nawet nie Berentowskie próchno - trociny.

W cyklu sonetów Nad głębiami Adam Asnyk pisał (sonet IX):

Nieśmiertelności nie poszukuj w próchnie
Albo w czynnikach, co się wnet rozprzęgną -
Nieśmiertelnymi nie są kość i ścięgno,
Ni żądz płomyki, które śmierć zadmuchnie.

Te dumne myśli, co się w głowie lęgną,
Pójdą na pastwę bladej przemian druhnie,
Jeśli za zlepek znikomy nie sięgną,
I osobistej sławy oddźwięk zgłuchnie.

Wszystko, co świeci w ludzkich cacek kramie,
Co przypadkowe, ułomne i liche,
Co nosi zachceń osobistych znamię,

Choć się przystraja w odrębności pychę,
Wraz z swą skorupą w prochy się rozłamie,
Na dno przepaści opadając ciche.
19 luty 1887

Augustyn z lubością opada na dno przepaści. Aż do czynu, który zrówna go (albo nawet da mu laur pierwszeństwa...) ze znienawidzonymi przodkami i pociotkami.
Augustyn opada na dno przepaści przy dźwiękach najbardziej wyrafinowanej muzyki - w locie ku otchłani towarzyszą mu Pergolesi, Mozart, Gesualdo da Venosa i Hildegarda z Bingen. 

Jeśli coś w czytelniku zostaje po lekturze znakomitej powieści Vargi, poza rewelacyjną narracją oczywiście,  która wybrzmiewa jak najpiękniejsza muzyka, to dogłębne przekonanie, że świat, w którym piękne zawsze znaczy dobre, a dobre zawsze znaczy piękne NAPRAWDĘ już nie istnieje.
Żegnajcie Eloje.
Witajcie Morloki.
A może wyście (myśmy?) wszyscy z jednego szynela..?

http://wyborcza.pl/magazyn/1,128593,12442837,W_kraju_Morlokow.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis