Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

sobota, 5 stycznia 2013

Cyrk

Zośka Papużanka, Szopka, Warszawa 2012

Jak na podchoinkowy obiekt przystało - "Szopka".
Wyczekana.
Przeczytana w ciągu jednego wieczoru.
I mogłam pisać tę recenzję, zaraz, natychmiast, szybciutko, bo wszyscy już napisali, ale... nie mogłam. Nie wiedziałam d l a c z e g o tak wchłania.
Wiedziałam, że przeczytać warto, że trzeba konieczne, ale nie, że pochłonie mnie całkowicie. Bo przecież nic nowego pod słońcem, a jednak nowe wszystko.
Niby polska rodzina niepatologiczna, ale i nie - normalna. Niby wszystko tak, jak zawsze, jak wszędzie, jak u każdego, a jednak punkt obserwacyjny niecodzienny. A punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W przypadku "Szopki" - od siedziska na drabinie pokoleń. Bo inaczej, gdy bezstronny narrator opowiada nam historię szaloną, inaczej - kiedy oddaje głos bohaterom.



To zaskakujące, ile wyrozumiałości można mieć dla wykreowanych przez siebie bohaterów literackich, przy jednoczesnym całkowitym braku akceptacji ich wad. Dawno już nie czytałam tekstu, w którym Autor jako ten Demiurg, z zaciekawieniem i czułości podgląda świat, który porzucił na pastwę innych Sił.

I wreszcie wiem. Wiem  d l a c z e g o.

Po pierwsze:
najpierw się nieco zżymałam. Jakoś w smak mi było, kiedy negatywnymi bohaterami czytywanych ostatnio powieści byli mężczyźni. Należało się gadom. Bulgocząca, często bezrefleksyjna, postawa wojującej feministki w moich wątpiach i mózgu była dopieszczana i legitymizowana. A tu masz: ten czarny charakter, to kobieta! I to jaki czarny - jak egipskie ciemności.
Więc najpierw wyparcie: to niemożliwe, to nieprawda, to nie tak. Potem eksplodujące w głowie rozbłyski wspomnień z wystarczająco długiej, czterdziestoletniej już niemal historii osobistego buntu - aaa... to tak! Zaprawdę powiadam Wam - to tak!
Bo to zła kobieta była, ta matka Maciusia i Wandzi.
Więc mój światopogląd o kant książki potłuc? Tak po prostu??? Teraz, kiedy już pewna jestem, że to t e n światopogląd???

Po drugie:
nic nie tłuc! O żaden kant, broń Bogini, książki!! Przecież to  j e s t  legitymizacja moich najgłębszych przemyśleń!!! Tylko że refleksja jeszcze bardziej bolesna, niż gdyby to tatuś Wandzi a ojczym Maciusia tym czarnym charakterem był: kobiety kaleczą kobiety najbardziej.
Nie wiem nic o matce matki Wandzi i Maciusia, ale widzę, co ona sam chce zrobić, co robi swoim krewnym po kądzieli. To zbrodnia! Bez kary. Na szczęście łańcuch, bo nie łańcuszek przecie..., absurdów, na którym upalikowano kolejne pokolenia kobiet, zostanie przerwany. Ufff...
Więc jednak kobiety są krzywdzone. Tylko dlaczego same sobie gotują czasem ten los...?

Czytałam "Szopkę" w takim tempie, że czasem umykała mi narracyjna perspektywa. Wracałam, żeby sprawdzić, które to pokolenie, że tak nagle wykolejony świat także wraca  - na swoje tory.

Ostatecznie Maciusie nie są najgroźniejsze. Maciusiowa żona załatwiła sprawę szybciutko i skutecznie (o, Bogini, jak żal, że miała także odwagi czy chęci na dłuższą rozmowę z teściem...), a Maciusiowa mamusia - nigdy. Ale Maciusiowe mamusie tak już mają.

Tak dostać od cieniutkiej Książki po głowie...
I tak powstać jak Feniks z popiołów!

Szopki znamy. Szopki mamy. Do zaistnienia cyrku - nie dopuśćmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis