Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

sobota, 3 grudnia 2011

Arachnofobia



   


Dziś o tekstach, które domagają się analizy i interpretacji. Prowokują, dręczą, męczą, przyciągają...


Czesław Miłosz

PAJĄK

Nitka, na której lądował, przylgnęła do dna wanny
I rozpaczliwie próbuje iść po gładkiej bieli,
Ale żadna z miotających się nóg nie znajduje uchwytu
Na powierzchni, której nie ma w Naturze.
Nie lubię pająków. Pomiędzy nimi i mną jest nieprzyjaźń.
Czytałem dużo o ich obyczajach,
Które są dla mnie wstrętne, i w pajęczynie
Zdarzało mi się widzieć szybki bieg, atak
Na uwikłaną muchę, śmiertelne ukłucie
Jadem i dla nas niebezpiecznym
U niektórych gatunków. Teraz na niego patrzę
I zostawiam go tak. Zamiast puścić wodę
I zakończyć tę przykrość. Niech stara się,
Daję mu szansę. Bo, ostatecznie, my,
Ludzie, możemy najwyżej nie szkodzić.
Nie sypać trucizny na szlak wędrownych mrówek,
Ratować głupie ćmy rwące się do światła,
Odgradzając je szybą od lampy naftowej,
Przy której kiedyś pisałem. Nazwij wreszcie –
Mówię teraz do siebie – niedomyślenie do końca
Jest ratunkiem dla żywych. Czyż pełna świadomość
Mogłaby unieść to, co równocześnie
W każdej sekundzie dzieje się na ziemi?
Nie szkodzić. Zaprzestać jedzenie ryb i mięsa.
Dać się wykastrować, jak Tiny, kot niewinny
Żadnego z utopionych w naszym mieście kociąt.
Mieli racje katarzy: unikać grzechu poczęcia
(Bo albo zabijesz płód i dręczyć będzie sumienie,
Albo za żywot cierpień będziesz odpowiedzialny).

Mój dom ma dwie łazienki. Zostawiam pająka
W nie używanej wannie i wracam do moich zajęć,
Które polegają na budowaniu niedużych okrętów
Bardziej sprawnych i lotnych niż te w dzieciństwie,
Dobrych do żeglowania za granicę czasu.

Nazajutrz zaglądam do mego pająka.
Martwy, zwinięty w czarną  kulkę na lśniącej bieli.

Myślę z zazdrością o dostojeństwie Adama,
Do którego przychodziły zwierzęta leśne i polne,
Żeby dostać od niego imiona. Jakże był wywyższony
Nad wszystko, co biega i lata, i pełza.



Wisława Szymborska

MOŻE TO WSZYSTKO


Może to wszystko
dzieje się w laboratorium?
Pod jedną lampą w dzień
i miliardami w nocy?

Może jesteśmy pokolenia próbne?
Przesypywani z naczynia w naczynie,
potrząsani w retortach,
obserwowani czymś więcej niż okiem,
każdy z osobna
brany na koniec w szczypczyki?

Może inaczej:
żadnych interwencji?
Zmiany zachodzą same
zgodnie z planem?
Igła wykresu rysuje pomału
przewidziane zygzaki?

Może jak dotąd nic w nas ciekawego?
Monitory kontrolne włączane są rzadko?
Tylko gdy wojna i to raczej duża.
niektóre wzloty ponad grudkę Ziemi.
czy pokaźne wędrówki z punktu A do B?

Może przeciwnie:
gustują tam wyłącznie w epizodach?
Oto mała dziewczynka na wielkim ekranie
przyszywa sobie guzik do rękawa.

Czujniki pogwizdują,
personel się zbiega.

Ach cóż to za istotka
z bijącym w środku serduszkiem!
Jaka wdzięczna powaga
w przewlekaniu nitki!
Ktoś woła w uniesieniu:
Zawiadomić Szefa,
niech przyjdzie i sam popatrzy!

Basia S. widziała w ZOO szympansa, który obserwował pająka. Pająk szedł po jego ręku od łokcia do dłoni. Gdy doszedł do końca, szympans wziął go ostrożnie w palce, ustawił na pozycji wyjściowej i z ciekawością obserwował po raz drugi jego chód. Ani śladu agresji.
A.     Kamieńska, Notatnik 1973-1979, Poznań 1987, s. 52.


Chciałabym napisać o problemach czasu i śmierci w poezji. Udać się do słowa poetów, aby wydobyć od nich wiedzę i śmierci i o czasie. Sami nic nie umieliby powiedzieć. Trzeba pytać ich poezję, mądrzejsza od nich samych.
A.     Kamieńska, Notatnik 1973-1979, Poznań 1987, s. 151.


1. PAJĄK

Słusznie pisała Anna Czabanowska-Wróbel, o tomie Dalsze okolice: „Wyjaśnienie, w czym tkwi głęboka mądrość nowego tomu Miłosza, napotyka na trudności. Sens ascetycznych zdań nie wymaga bowiem uczonego komentarza (choć ich międzytekstowy dialog z różnymi głosami poetyckimi i tradycjami filozoficznymi przeczy prostocie). Późne wiersze Miłosza wymagają innego rodzaju lektury: uwagi wewnętrznej, koncentracji, bo intelektualne zrozumienie przekazu tu nie wystarcza, pozostaje to, co powinno powstać w nas samych, bez pomocy przewodnika". 
Wiersz Pająk należy do tych nielicznych tekstów, które uczonego komentarza nie wymagając, domagają się jednak postawienia sobie (i tekstowi) pilnych naiwnych pytań.
Już choćby ta wanna... Intrygujące miejsce. Powierzchnia, której nie ma w Naturze. Czy to laboratorium szalonego naukowca? Prosektorium? Purgatorium? Tabula rasa z tobą w roli wielokropka...?
 Pająków „pokolenie próbne” testuje awiację, nawigację i ... przegrywa. Nitka, na której lądował pokolenia tego przedstawiciel przylgnęła do białej gładkiej powierzchni niczym jęzor ciekawskiego dziecka do tafli lodu. Koniec. Jeszcze się nie zaczęło, a już się skończyło. Jeszcze się ekspedycja nie zawiązała, a już przyjdzie umrzeć za to, że się kochało wielkie sprawy głupią miłością. Że się kochało życie i wyprawy w nieznane; że się nie przewidziało, bo przewidzieć się nie dało, bo pełna świadomość nie mogłaby unieść tego, co równocześnie w każdej sekundzie dzieje się na ziemi. Więc się wylądowało na jednej marnej nitce zamiast spadochronu. I teraz tylko ta nitka łączy z życiem: jest jednocześnie namiastką domu i sznurem wisielca. Nitka pajęczyny: fragment sieci powiązań i sieci, w którą wpadają zbłąkane muchy; nitka, po której nie sposób wydostać się jaskini wanny; nitka złośliwej Ariadny. I miotają się nogi, miotają nie znajdując oparcia... Nawet jeśli Pająka „obserwuje coś więcej niż oko”, nie zostanie „wzięty na koniec w szczypczyki”. Skona w otchłani wanny; czarna kulka na białym tle. Jeśli gdzieś są jakieś litościwe szczypczyki, może uniosą mikre truchło i umocują na nieboskłonie i tak narodzi się kolejna gwiazda.
I do czegóż przywiązany ten Pająk? Do Natury? Snuje nitkę jak snuła Ariadna, ale sam sobie drogi wskazać nie potrafi, czy jak Arachne na własnej nici się uwiesił? Z czym łączy go nić tajemnicza... Ironia losu: narzędzie, które umożliwiało przetrwanie i zdobywanie pokarmu, które miriadami błysków lśniło w porannej rosie i zachwycało precyzją wykonania nawet najzagorzalszych przeciwników pajęczego rodu, staje się narzędziem tortur: nie sposób wyswobodzić się z lepkiej pułapki. Poczuj Pająku jak to miło ginąć od pajęczej nici: przylgnęła; zacumowała cię w otchłannej przystani, twoim piekielnym kręgu; krępuje ruchy. Nie: oplotła, owinęła, omotała – dała złudzenie wolności totalnej; na niej doleciałeś niczym na skrzydłach w miejsce nieznane i ze wszech miar ciekawe i w tym miejscu zginiesz. Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Wolałbyś być muchą? Uwikłaną?
Czy kultywować wstrętne obyczaje i wikłać innych w nierozwikływalne sytuacje?
            Ktoś powiedział o tobie: „mój pająk”. Dla niego jesteś tylko robactwem, które dokonało marnego żywota w wannie; ta rzekoma przynależność niech cię nie zwiedzie – nie chce cię bynajmniej oswoić; przeciwnie: cieszy go władza jaką ma nad tobą. To nie władza Adama, który nadając ci nazwę wydobył z nicości lub raczej bezimiennej masy plugastwa; to władza człowieka,  który rad by cię spuścić z wodą, ale jeszcze poczeka... Jeszcze nie ciebie, jeszcze nie teraz, jeszcze nie tym razem. Ale wiedz: jesteś dla niego obrzydliwością ponad jego miarę. Może sam widzi w sobie pajęcze rysy? Mógłby ci pomóc, ale jadowicie daje ci szansę – staraj się! Daje ci szansę, ale ma nadzieję, że jej nie wykorzystasz. Patrzy na ciebie, przez chwilę jest „czymś więcej niż oko”; gdzieś w mózgu „igła wykresu rysuje pomału
przewidziane zygzaki”, „czujniki pogwizdują”; może pracuje tam nawet jakiś ekran kontrolny? Z ulgą wraca do swoich zajęć, nie jest Adamem, nie musi nim być, nie umie nim być; nie może nim być; sam dla siebie jest wystarczająco trudny do wymyślenia. A tu jeszcze ty...
Znalazłeś się w jakimś egzotycznym miejscu, którego nie ma w Naturze, on też się tam znajdzie prędzej czy później, może dlatego buduje okręty, żeby przewiozły go przez granicę czasu, bo one dają mu poczucie bezpieczeństwa? Takie same budował w dzieciństwie; teraz je udoskonalił i czeka... Mógłby okazać wielkoduszność; przenieść cię w bezpieczne miejsce lub skrócić cierpienie. Gdyby to on znalazł się w twojej sytuacji zapewne żądałby humanitarnego – cokolwiek to znaczy - traktowania: znieczulenia bodaj. Ciebie potraktuje jak demiurg. Nie Adam. Nie współodczuwający w cierpieniu.
Myśli z zazdrością o dostojeństwie Adama, ale sam nie jest dostojny. Może najwyżej nie szkodzić. I może najwyżej nie pomóc. Irytuje go i męczy kondycja człowieczeństwa; stracił pierwotną moc nazywania rzeczy po imieniu. Adam „był wywyższony / Nad wszystko, co biega i lata, i pełza”. A on, twój zbawiciel – oprawca... cóż on może? Może najwyżej nie szkodzić: wegetarianinem zostać, kota wykastrować, mrówek nie truć; moskitierę w okno zamontować, żeby ćmy od samospalenia wybawić. Czy to mało...? A czy to wiele w porównaniu ze sprawczą siłą praojca Adamam?
Czyż nie czytał on, twój ... kto w końcu...? Modlitwy pana Cogito -  podróżnika? Stało tam: żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia. Nie jesteś innym CZŁOWIEKIEM, ale jesteś innym językiem i innym cierpieniem. Z resztą, czy sam fakt, że jesteś INNY nie powinien przesądzać o tym, że ów niedoszły Adam widzi w tobie siebie? Może nawet przez chwilę jest świadom, że tak niewiele was dzieli – zostawiwszy cię w wannie na pewną śmierć, pędzi budować swoje okręty, żeby nie podzielić twojego losu. Zapewne myśli, że jego śmierć będzie inna – lepsza...? Ty zdechniesz, obrzydła gadzina; on uda się w podróż swojego życia na wspaniałym okręcie; pożegluje za granice czasu. Gdzie pożeglowałeś ty – pająku.
            Nie lubi cię, brzydzą go twoje obyczaje; on ci jeszcze pokaże kto tu rządzi i czyja ta wanna. Już rozumie, że na pewnym etapie liczy się jakość życia i często patrzy się na życie własne jak na „przykrość do skrócenia”.
Ale on niczego tobie ani sobie skracać nie będzie.

2. DOM ZŁY

„Już choćby ta wanna... Intrygujące miejsce. Powierzchnia, której nie ma w Naturze. Czy to laboratorium szalonego naukowca? Prosektorium? Purgatorium? Tabula rasa z tobą w roli wielokropka...?”
Ten dom ma dwie łazienki. Co to za dom?

„Mój dom ma dwie łazienki”. „Z Tobą ja gadam, co królujesz w niebie, / A razem gościsz w domku mego ducha [...]”. Czy to TEN dom? Z kim gada JA z Miłoszowego wiersza? Na razie wyłącznie ze sobą i – załóżmy - ciut z pająkiem. Ale tak jakoś mimochodem, w myślach raczej – prawdziwy dialog z obrzydliwym robactwem o znienawidzonych obyczajach nie wchodzi w rachubę. Może wykład jakiś; ja-ci-pokażę-gdzie-twoje-miejsce; kimże-ty jesteś-przy-mnie; niech-ci-się-nie-wydaje-że-jesteś-do-mnie-podobny.
JA podwójne; dwojaka natura - zły bywam i dobry: w jednej łazience pastwię się (daję im szansę...) nad pająkami, bawię się demiurga niczym Adam; w drugiej eksperymentuję na sobie – puszczam statki na wodzie, niech mnie niosą „za granice czasu” – znów do dzieciństwa? Do wieczności? Dokąd? Navigare necesse est.
Ludzie mogą  n a j w y ż e j  nie szkodzić, stracili pierwotną moc stwarzania - nazywania; mogą w ramach ideologii zostać wegetarianami, wykastrować kota, nie truć robactwa – a to wszystko i tak uchodzi za dziwactwo. Mogą próbować być lepszymi niż są naprawdę, ale i tak mają swoje sekretne miejsca i przestrzenie, w których pozwalają sobie na bycie małymi, złośliwymi, sadystycznymi. Wieczne rozdwojenie; wieczna nieumiejętność znalezienia odpowiedzi na pytanie unde malum? Z zewnątrz? Ze mnie? Z zaniechania?
W domku mego ducha bywa przeraźliwie ciemno i straszno. Poza chwilami, kiedy bywa w nim ten, co króluje w niebie, są długie mroczne dni nic-niewiedzy-o-sobie-samym; dni w które nie rozumiem siebie i swoich motywacji; dni, w które przyjemność sprawia mi zadawanie bólu innym. Albo przynajmniej nieingerowanie w bieg rzeczy – nazywam to eufemistycznie „nieszkodzeniem” – czyli trwanie w lodowatej obojętności. To nie prawda, że cierpienie uszlachetnia; cierpienie znieczula. Na wszystko.
A jeśli JA to KTOŚ INNY, jeśli ja to pająk – co czeka mnie za moją granicą czasu? W jakiejż wannie wyląduję pewnego dnia; na jakiej płyciźnie (mieliźnie...?) osiądzie mój okręt? Czy będę „brany na koniec w szczypczyki” i detalicznie rozliczany z wszelkich postępków i zaniechań? I Ktoś mnie zostawi samemu sobie, niech sczeznę – po pierwsze: nie szkodzić... – i czas zostawi na przemyślenie losu swego i losu każdego pająka, któremu nie udzieliłem pomocy. I będę miotał się „rozpaczliwie próbując iść po gładkiej bieli” ze świadomością, że nikt nie pobiegnie „zawiadomić Szefa”. Nie będę wywyższony nad wszystkie zwierzęta leśne i polne; będę jeszcze jednym konającym ze strachu zwierzęciem. Więc może powinienem jednak puścić tę wodę i zakończyć tę przykrość?

„Czyż pełna świadomość / Mogłaby unieść to, co równocześnie / W każdej sekundzie dzieje się na ziemi?”. Na Ziemi? „Może to wszystko / dzieje się w laboratorium? / Pod jedną lampą w dzień / i miliardami w nocy?”.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis