Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

czwartek, 19 kwietnia 2012

Nieprzystawalny


fot. Wojciech Wilczyk
"Schizma" wróciła do mnie, gdy powodowana przemęczeniem materiału postanowiłam dokonać eskapistycznego zwrotu na pięcie i z grona wyznawców wszechogarniającego matkoizmu przedostać na powrót na dobrze rozpoznane pozycje literaturoznawcze. Ufff...
Schizma, ot co...
Przywołał mnie, ironia losu..., "Synek":

Nie umiemy
dać mu imienia.
No bo to niezupełnie możliwe. Najprościej 
byłoby go nazwać Chłopczykiem
lub Zajączkiem
albo Zasranym Kaftanikiem. Jest.
Pojawił się
w miejsce Rzeczywistości.


I wywołał "Trzylatka" z "37 wierszy o wódce i papierosach" (jednak, jednak...):

Dziecko, powszechnie znielubiony demon.
fot. Wojciech Wilczyk
Niezły w abstrakcji, w konkrecie fatalny.
Nie odpowiada ładnie na pytania.
Czai się. Kombinuje wymyślne tortury
skacowanym dorosłym. Odrobinę przydatny
jedynie politykom i ich fotografom
nadwornym. Udręczone koty
i psy. Ostra czułość. Granica gdzie czułość
łączy się z uduszeniem. Wstydliwa niezmiernie
duma rodziców, obiekt infantylnych 
klimakteryjnych estetycznych uniesień
różnych pań (lecz niektóre z tego pokolenia
reagują odmiennie, gotowe są zabić).
Czy już go ochrzciliście?
(95)

"Trzylatek" odpowiedział mi na pytanie dlaczego "Schizma" - bo w tym właśnie tomiku granica gdzie czułość łączy się z uduszeniem, ten charakterystyczny dla Poety Świetlickiego pas ziemi niczyjej w Wielkim Państwie Językowych Eksperymentów, jest szczególnie widoczna. 

Więc przekroczyłem i tę granicę, znalazłem
pokój wewnątrz tego wszystkiego, na parterze. Chciałbym,
żeby to było moje miejsce, ale wieje wiatr.
Dzisiaj mniej słońca, ale ilość liści
nastraja nieźle. To miasto nie styka
się w żaden sposób z miastem, w którym dotąd żyje
moje puste uranie
(a podobno ostatnio popadło w niełaskę...)
[Wiosna w Maluku Selatan]

Z niedowierzaniem odnajduję u Świetlickiego ogromne pokłady czułości. Nie: twardą męską frazę, jak pięścią w nos; nie: zakodowane w głowach eterycznych studentek polonistyki zbuntowane songi o czarnych golfach i petach u warg zwisających - czułość najszczerszą choć na pozór zakonspirowaną.
Czyż nie tak jest, że im wrażliwszy człowiek, tym pancerz grubszy być musi?
Mur ze słów; ostrokół, żeby sobie nie pomyśleli. Żeby kamienie rzucane zza płota nie dosięgły?
Czułość dla siebie-JA jest tu władcą absolutnym. Czułość dla niedoskonałości. Wyczulenie na nieczułość. 
I każdy czytelnik też JA; niech się nad sobą rozczuli. Poczuje, że czuje. Przeczuje, czego nie rozumie.

Z songów - cztery piosenki: "Piosenka obudzonego", "Piosenka chorego", "Piosenka umarłego" i "Piosenka ozdrowieńca". 
Ech...

[...] Ja mam
w sobie niedużo Boga, pielęgnuję

ten strzęp,
skrzep.

Dziś skończył się karnawał, zaczął się
postmodernizm.


Umarły. Ale ten, co w ciebie,
jest żywy. Ale ten, co śpiewa,
jest umarły, jest żywy. Wystarczy, że szepniesz
jego imię. Wystarczy, że ty go obrysujesz dłonią.
Bo przecież ty.

ale
choroba pozostaje,
gdzieś jest,
plamka mroku, co się wymyka, 
lecz gdzieś jest [...]


Tak czy siak, niczego o nas nie ma w Konstytucji; Malcolm Lowry drzemie spokojnie pod wulkanem: Po zdjęciu czarnych okularów/ten świat przerażający jest tym bardziej.

Czasem pod wulkanem rodzą się dzieci; Chłopczyki, Zasrane Kaftaniki, w twoim brzuchu pod moją ręką poruszyło się.
Częściej śmierć.
Albo sen.
Albo niemożność zaśnięcia-niechęć wstawania.

Cuda są wewnątrz.
Cuda są tylko wewnątrz.
Zmysły kierują się do wewnątrz.
Zmysły powoli zaczynają się odwracać.

I po rewolucji.
Jakakolwiek by nie była-finał zawsze ten sam:

Pięść. Zamknąć się. To
wiem już na początku nocy.
Nie dopuścić nikogo,
zarastać,
nie mieszkać.

Niczyja wina, że niektórzy całe życie są w nastroju nieprzysiadalnym.
Nieprzystawalnym.
Do życia.

Ech, życie, żebyś ty miało dupę...

1 komentarz:

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis