Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

poniedziałek, 7 maja 2012

Ostatnia deska ratunku


Jak daleko można wejść w głąb siebie, żeby nie stracić zmysłów? Motyw katabazy przewijający się przez tom opowiadań Magdaleny Tulli  przywołuje skojarzenia  iście dantejskie...
Kolejny raz zadaje SOBIE pytania o SIEBIE będąc sprowokowaną (zachęconą?) przez tekst literacki (niedawno do podobnych pytań zmusiła mnie dylogia Joanny Bator. Bardzo lubię ten rodzaj pisarstwa, w którym narrator, porte parole autora, dokonuje operacji na swym własnym otwartym sercu/duchu/mózgu (wstawcie dowolną kategorię podług własnych przekonań) a czyni to tak, jakby własnie wyszedł z siebie i stanął obok. Przygląda się "jakiejś małej dziewczynce", "jakiemuś panu" i prowadząc banalną trzecioosobową narrację dociera do najgłębszych pokładów własnej traumy. A opowiada przy tym tak  na pozór bezemocjonalnie, że czytelnik zapomina o bohaterze dźwigającym opowieść, a zaczyna myśleć o sobie. Wyłącznie o sobie. I uzupełniać wszelkie miejsca niedopowiedzenia swoją własną historią. Emocjonalną podwójnie: dźwiga już wtedy przecież emocje swoje i owej "jakiejś małej dziewczynki" tudzież tego "jakiegoś pana".


Więc ta dziewczynka...

Możliwości, jakimi dysponuję, są imponujące, lecz i tak nie potrafię pomóc. Chciałabym wziąć ją za rękę, nikt inny tego nie zrobi. -Chodźmy stąd. Wszystko będzie dobrze - powiedziałabym, ale nie mogę. Nie powinnam jej okłamywać. (101)

Nikt inny tego nie zrobi.
Polubić SIEBIE sprzed wielu lat; dać SOBIE prawo do polubienia, zrozumienia, usprawiedliwienia SIEBIE przed SOBĄ. Tylko tyle i aż tyle. Prawie niewykonalne.

Lecz skoro nie sposób było jej opuścić, skoro naprawdę nie miałam nic do stracenia, dlaczego by jej nie polubić? Mogłabym docenić jej mocne strony, niedostrzeżone przez nikogo więcej. [...] Mogłabym lubić ją, choćby potajemnie, na przekór całemu światu. Nic nie dodaje tyle sił, co pójście pod prąd. Przyszedł taki czas, że kochałam ją tym bardziej, im gorzej jej szło, bo im gorzej jej szło, tym bardziej potrzebowała mojej miłości.
Odkąd zaczęłam się nią opiekować, ma czyste ubrania i nie spóźnia się. Robi, co do niej należy, przynajmniej na tyle, żeby nie można było się przyczepić. Jest ostrożna jak zwierzęta leśne. Do nikogo nie podchodzi zbyt blisko. Nie je z ręki. Ale nie dlatego, żeby się bała. Nigdy nie była lękliwa. (100)

Ugłaskać dziecko w sobie; stare-maleńkie; dziecko-niedziecko. Są ludzie, którzy nigdy nie byli dziećmi; mityczna kraina naiwnej łagodności leżała zbyt daleko, aby zaglądać do niej choćby z okazji wakacyjnych. Dziewczynka-która-ciągle-zapominała-klucza stanowczo należy do ich klanu. Zawsze SAMA, osobna, obca, wyalienowana.

-Po co za nami chodzisz? - pytały dziewczynki z mojej klasy.

Z mojej klasy. Nie z mojej bajki. 

Irytująco dziecinna dla dorosłych; irytująco dorosła dla dzieci.

Bohaterka tej historii chciałaby, żeby wojna i dla niej wreszcie się skończyła. (64)
Daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia. Nie da się. "Ludzie są po to, żeby żyć i tańczyć; ludzie są po to, żeby mogli walczyć; ludzie są i nie będą nigdy lepsi. Tacy są".
Więc matka bohaterki zwraca pod koniec życia, lekce sobie ważąc przewidziany w regulaminie ruch jednokierunkowy, i cofając się w czasie wraca na swoją wojnę. A "jakaś mała dziewczynka", której nikt nigdy nie wziął za rękę, która znów jest dla swojej matki obcą osobą, mrucząc pod nosem: "a w mojej głowie wojna" wkracza na kolejny front. 

Oto dlaczego żyję tylko na pół gwizdka, w każdej minucie wątpiąc w grunt pod nogami, chmury, trawę i wszystko inne. Stąd skrywana niechęć do planowania na dłuższą metę. Stąd ironia-ostatnia deska ratunku. Stąd nieufność wobec rzeczywistości, która-co może się okazać w najmniej oczekiwanym momencie-przy pozorach solidności zrobiona jest z łatwopalnej tektury. Najbardziej przeszkadza brak dostatecznie silnej wiary w istnienie świata. (73)

Kłopotliwy spadek; ciężka skrzynia, do której zaginął klucz. Ani obejść, ani przeskoczyć; przesunąć, wypchnąć przez okno na bruk; zostawić i uciec. Kula u nogi. 
Czy można dostać SIEBIE w spadku? Siebie inną; siebie sprzed lat; siebie nigdy-nieugłaskaną; siebie niepojętą; siebie-lisa...

Jeśli przyłożyć do prozy Tulli miarę genologiczną, mała dziewczynka urasta do rangi bohaterki tragedii. Tragicznemu rozpoznaniu towarzyszy wielki spokój - myśli o tym bez smutku (143). Brrr...

Maria Janion pisała, że "w wyjątkowym stopniu odczucie, zrozumienie tragedii zależne jest od ciężaru naszej dojrzałości".

Jakże ciężka jest skrzynia małej dziewczynki o kłopotliwym nazwisku.

Czy niepotrzebnie zarzuciłam ją sobie na ramiona...?
Tak mi się gdzieś kołacze po głowie: jeden drugiego brzemiona noście. 

Literatura jest także po to.
Przede wszystkim po to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis