Nareszcie książka, o której w c a l e nie chce mi się pisać.
Nie chce mi się o niej mówić.
Ani się nią dzielić.
Chce się czytać.
Lepiej: pojęcia nie mam dlaczego przyciąga mnie jak magnes. Nie zamierzam używać żadnych narzędzi filologicznych, żeby ją rozbroić. Czuję natomiast, że jest w tomiku spora dawka bliskich mi emocji. Skrajnych. Gwałtownych. Granicznych. Duszących. I oczyszczających.
Chciałaby zacytować fragment tekstu - nie umiem wybrać. Może..., o może to, ale w całości - nie umiem wybrać:
S'on'et
Dopiero uczymy się rozmawiać. Nie musimy wstawać.
Zawodzi nas butelka, przeraża nas prawda.
O mnie się nie martw. Z martwych nie powstanie nic
Szczególnego.
Oto południe w Lido. Jest cudnie. Pierwszego
Wypłata, potem rata, srata, errata, korekta. Przemoc
Nas brzydzi. Tak mijają lata. Jesienie, jakby, chciałyby
Trwać wiecznie.
Chciałabym być pijana choć raz dostatecznie długo.
I trzymać Cię za rękę (trzymać Cię za rękę wyłączywszy
Moment, gdy idziesz pod prysznic lub do toalety).
A może włączywszy właśnie te momenty.
Właściwie same momenty.
Katalog momentów.
Migawki.
Urywki.
Zapamiętane czy stworzone w wyobraźni? Podrasowane? Własne czy fikcyjne?
Jeśli świat wyślizga nam się niczym kostka mydła, w tych drżących rano dłoniach, nie czynimy tragedii tam, gdzie dzieje się - zwyczajny dramat. (Literatura w weekend)
Najliryczniejsze liryki pisane słowem o wielkim ciężarze egzystencjalnym i rewelacyjne poetyckie prozy stworzone jakby od niechcenia. Niechcenia przegapienia tego, co najważniejsze. Wielka dawka autoironii i autoczułości. Tylko i aż - niezgoda na banalność, bylejakość; wszystkiego taką samą ważność, więc w gruncie rzeczy: nieważność. A przecież zjadliwe, miejscami rozkosznie wulgarne i pełne czułości dla ułomności. Czyli dla człowieka.
Dziewczynka w czerwieni czy Lady in red?
Obie równocześnie.
Zagubiona mała i zgorzkniała dojrzała.
zarówno udręka jak emfaza to względy co do których istnieje embargo (wymierne korzyści)
domowe piekło przystawalnych pojęć? (Odnawialny dancing) czy: Bez adresu stałego zameldowania, na wiecznie niedomkniętych skrzyniach. Żyjący wyłącznie życiem, jak chce jakiś pisarz. (Literatura w weekend)
Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
I trzymam się tego jak zbawiennej poręczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam