Podjęłam tak niewiele trafnych decyzji, a większość z nich z niewłaściwych powodów. [1949/46]
Kiedy to pisze ma 16 lat. Ale już wie. Od tej pory już zawsze będzie wiedziała, że im bardziej człowiekowi zależy na podjęciu trafnej decyzji, tym bardziej nic z tego nie wyjdzie. Że jedyna broń niewolników własnego umysłu, to podstępy. Napisze później:
Mój własny umysł mi się wymyka. Muszę zachodzić go od tyłu, zaskakiwać w pół słowa. [1958/235]
Czytając pierwszy tom Dzienników oddycham z ulgą: ludzie, którzy nigdy nie byli dziećmi, nie mieli w sobie przyzwolenia na ten koszmarny stan zależności, przez dorosłych nazywany - nie wiedzieć czemu - stanem błogim i beztroskim, istnieją. Susan Sontag nigdy nie była dzieckiem, a prowadzone latami Dzienniki zdają się pełnić rolę wentyla bezpieczeństwa: kiedy trwa się w rozmaitych społecznych uwikłaniach, cóż więcej można, cóż... Tylko pisać i samemu siebie utwierdzać w przekonaniu, że się jest i się staje tym, kim chce się stać.
Mając lat 29 Susan zanotuje:
Czekam, aż David dorośnie, tak jak czekałam, aż sama skończę szkołę i dorosnę. Tylko że to moje życie przeminie! [1962/363]
Dalszy ciąg tego posta - gdyby Sontag Dzienniki prowadziła dzisiaj, tryb notowania zapewniłby jej popularność na, wymagających skondensowania myśli, portalach społecznościowych jak nic! - jest jeszcze bardziej bolesny: Odsiedziałam trzy wyroki: dzieciństwo, małżeństwo, dzieciństwo dziecka. Ile współczesnych kobiet czuje podobnie i nigdy, za żadne pieniądze się do tego nie przyzna?
Susan też się nie przyznała. Jeno przed sobą samą, ale czy gdyby wiedziała, że kiedyś jej Dzienniki ukażą się drukiem, też...? Jak ją znam, to pewnie... nie wiem.
Muszę zacząć żyć pełnią życia, nie czekać na nie. Może nie powinnam czekać na Davida.
Ach, to czekanie na Davida. Zaraz Hillar mi przychodzi do głowy z jej tomem o takim właśnie tytule (tylko w zamiast v - wiadomo...). Te Dwie Kobiety - tak jakoś o Nich niegłośno, niewystarczająco głośno, a przecież potrafiły wypowiedzieć, wypisać to niepojęte, niepojmowalne przez osoby postronne, kobiece doświadczenie egzystencji tak precyzyjnie, tak dojmująco. Emocjonalnej ambiwalencji nadać odpowiedni status: że grzeszna i święta równocześnie. Że nic nie jest takim, jak się wydaje.
Niczym, oczywiście niczym. Więc, koniec końców, wszystko jej jedno. Chce tylko być sobą, ale tak jak migrenę może mieć królowa angielska, a reszcie tylko łeb na...la, tak i ona wśród szaleńców musi udawać szaleńca, wśród zdrowych - zdrową. Do czasu. W końcu się zerwie, wyrwie. Ale smycz, niczym ogon latawca, zawsze będzie się za nią ciągnąć.Czym różni się sytuacja, w której jeden człowiek jest zdrowy, a cała reszta szalona, od tej, w której wszyscy są zdrowi, a jeden szalony? [1958/249]
Na razie ma lat 25 i wbija sobie do tego łba:
Interesuje ją wszystko. Spala się w poszukiwaniu, dociekaniu. Czyta, pisze, rozmawia, notuje, przetwarza. Za kilka lat napisze:P a m i ę t a j. Twoja niewiedza n i e j e s t czarująca. [1958/253]
Kiedy czytam, zawsze mam wrażenia, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny, wilczy głód. Nierzadko z tego powodu staram się czytać dwie albo trzy książki naraz [1967/249]
Jakże ją rozumiem! Dwie albo trzy... Najlepiej dziesięć. Zawsze coś umknie. Gdyby dożyła dzisiejszego natłoku informacji, internetowego symultanizmu, sieciowego uzależnienia - gdyby miał na wyciągnięcie ręki dostęp do wszystkiego - pożeglowałaby, czy utonęła? Ta dręcząca świadomość, że zawsze można jeszcze coś, gdzieś. Że ktoś ubiegł człowieka w sformułowaniu myśli... Przymus bycia na bieżąco.
Głód nie do zaspokojenia - mój. Ona by zrozumiała.
Mogę podpisać się pod słowami:
Twórczy niepokój... - kto myśli, że to wyłącznie przyjemne doznanie, jest w błędzie. To psychosomatyczna jazda; raz genialny flow, raz udręka. Wieczne wątpienie. Falowanie i spadanie. Ruch, magnetyczny ruch ściana przy ścianie. Ale żyć bez niego nie sposób.Natchnienie objawia mi się pod postacią niepokoju. [1960/278]
Bywa i dół - Rów Mariański to przy nim dołek psią łapą wykopany. Czyta wtedy człowiek same czarne książki.W końcu
I kiedy już zejdzie do piekieł i wróci, siada do... czytania. I pisania.Przyjemność tragedii zasadza się na tym, że zastępuje samobójstwo. [1960/283]
Kiedy emocje biorą górę, trzeba przekuć lemiesze na miecze.
Twórczy gniew.Poczucie krzywdy jest bierne; gniew to aktywność. [1960/312]
Aby pisać, musisz pozwolić sobie na to, by stać się tym właśnie człowiekiem, którym nie chcesz być (ze wszystkich, którymi jesteś). [1961/335]
Ciekawy artykuł :) z pewnością skuszę się na tą lekturę!
OdpowiedzUsuńCiekawe... :)
OdpowiedzUsuń