Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Wciąż opowiadam bajki



Przyznaję: ta Agnieszka to ja; od zawsze opowiadam bajki, a ta, sprzed wielu lat, wciąż mi się jeszcze nie doopowiadała do końca. Historyjka o kotku, który zgubił mamusię podziałała na moje uemocjonalnienie silniej od Grimmów i Andersena. Labirynt malutkiego mieszkanka, niczym gotycka przestrzeń anizotropowa charakterystyczna dla opowieści grozy, wchłonął matkę, wtedy w wieku gdzieś między Matlretorem a Ostrą, wchłonął i zassał. I trzyma. Kotek z pieskiem suną ciemnym korytarzem, matka też sunie; wpatrują się w jednookie radio, co tak mrugało oczkiem jak kotka mama mrugała - matka też się wpatruje jak zaczarowana i odtąd wszystkie radia jej zawsze to jedno na myśl przywodzą. Dywanik przed łóżkiem i miotła, i ten kotek nieboraczek, co tak płacze, ciągle płacze...

"Nowoczesna bajka o kotku" opowiedziana przez Agnieszkę jest niczym innym jak opowieścią o tym, jak namówić rodziców do zrobienia czegoś, czego wcale nie mieli zamiaru robić. Te domowe zwierzontka ... ech, zawsze wzbudzają emocje. Tak to widzę dziś, ale lat temu tysiąc pięćset sto dziewięćset płakałam wraz z kotkiem i z ulgą wraz z nim odnajdywałam kocią mamę w mamie ludzkiej. Bezradne kocięctwo i przytulna mamowatość - to było to, co  kazało matce do maleńkiej książeczki wracać bez końca. Przekonanie z opowieści wyniesione, że kto szuka, ten znajdzie. Podobne emocje odnalazła matka w powiastce Michałkowa o zbuntowanym  koziołku. Ale to już kolejny stopień wtajemniczenia: nie wiemy dlaczego kotek został sam, się stało, się zdarza; koziołek zasię, uparty jak to koziołek, sam sobie nagrabił. A potem żałował. Co się wydygał, biedactwo, to jego. I co się matka wydygała była... Ale na końcowej ilustracji siedzi koziołek na maminych kolanach, za stołem suto zastawionym jadłem i napitkiem, wśród przyjaciół, mądrzejszy o te wszystkie strrraszne nauczki, co to go były spotkały. Wilki i burza, samotna wyspa pośrodku kipieli...Nie płacz, koziołku!

I jeszcze jeden samotnik, działający na wyobraźnię-Maciupek. Egzystencjalny wyrzucik sumienia, poszukujący swojej Drobinki. Stuprocentowy facet, który nie umie nazwać dręczących go emocji; który woli pisać niż mówić; który nie wie, czego chce, choć wie, czego nie chce.
"- Dlaczego tak mi smutno, chociaż jest lepiej, niż kiedykolwiek przedtem?".
"Co ci po muszli, mały przyjacielu, jeżeli nie masz jej komu pokazać?".
I list w butelce i Drobinka-wyzwanie, która boi się jeszcze bardziej niż Maciupek, i wspaniały uskrzydlający stan, kiedy jest się bardziej złym, niż wystraszonym...ech, piękna opowieść dla dzieci i dorosłych.
Do dziś matka ma we krwi pocieszanie kotków, koziołków i Maciupków. I czasem sama by chciała, żeby ją ktoś jak tę Drobinkę...ech, literatura...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis