Poszukiwanie sensu życia jest jednym z najstarszych i najdonioślejszych, ale i najbardziej frustrujących zajęć ludzkości. Porażki w tym poszukiwaniu stanowią nie tylko przejaw dzisiejszych kryzysów kulturowych i cywilizacyjnych, lecz należą także do głównych ich powodów. Dzisiejsza sztuka i literatura niejako żywi się nimi. Kiedyś analizując dzieło literackie, należało odpowiedzieć na pytanie: "CO AUTOR CHCIAŁ PRZEZ TO POWIEDZIEĆ"; dziś nawet najwięksi autorzy poszukują jedynie nowych środków wyrażenia beznadziejności życia.
Michał Heller


Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód.

Susan Sontag


Literatura to próba zapisania na jakiś twardy dysk tego, co masz na pulpicie.
Agnieszka Wolny-Hamkało

piątek, 15 lutego 2013

Kto się boi Joanny Bator?

Joanna Bator, Ciemo, prawie noc, Warszawa 2012

 Ja!
Boję się coraz bardziej.

Wydaje się, że to niemożliwe, aby wrażliwość Autorki i wrażliwość czytelniczki były aż tak  do siebie zbliżone.
Więc dwie możliwości: albo Autorka i czytelniczka są do siebie podobne w najgłębszych warstwach postrzegania świata i wszystkiego, co kryje się pod podszewką rzeczywistości; albo ów sposób widzenia jest bardzo pospolity: wszyscy tak postrzegają egzystencję i jej anomalie i stąd to poczucie kompatybilności metafizycznej niemal.

Czytelniczka chce łudzić się, że w grę wchodzi jednak diagnoza pierwsza i pozwoli sobie trwać w niemym (piękna figura retoryczna: przecież właśnie tu przed Wami werbalizuje swe odczucia...) zachwycie i przekonaniu, że dostała się do jakiegoś czytelniczego grona wybrańców.



Powieść Joanny Bator "Ciemno, prawie noc" jest, w najgłębszym tego słowa znaczeniu, powieścią katarktyczną. Jest zrazu tak przybijająca, tak dojmująco bolesna, że można by w oparciu o nią zdefiniować pojęcie egzystencjalnej samotności. 
Co ważne i zastanawiające: najbardziej oszałamiające nie są przywoływane przez narratorkę konkretne wydarzenia z życia bohaterów, wydarzenia, które skądinąd odwołują się do dobrze nam znanych z mediów historii kryminalnych celebrytów (o zjawisku pisze ostatnio m.in. Michał Witkowski w "Kawiarni Literackiej" Polityki). Najbardziej przytłacza fakt, że ze wszystkimi traumami główna bohaterka, Alicja Tabor, pancerna reporterka, narratorka powieści, musi uporać się sama. Że musi tym koszmarnym wydarzeniom stawić czoła, korzystając z wewnętrznych pokładów odwagi, siły i niezbitej pewności, że: "[...] ciągle istnieje dobro i warto o nie walczyć". Fakt ów więc najpierw przytłacza, a potem uskrzydla: człowiek, to nie jest piękne zwierzę - jak utrzymywała Barbara Skarga - ale jest to zwierzę niebywale silne. Siłą, o której istnieniu często nie ma pojęcia, dopóki nie stanie twarzą w twarz ze swoimi demonami.

Powiecie: to nieprawda, że Alicja musi walczyć sama. Ma przecież do towarzystwa całą galerię dziwaków, równie jak ona wyczulonych na wszelkie zło tego świata, na niesprawiedliwość i okrucieństwo. Na głupotę i kłamstwo. Ale zwróćcie uwagę: oni są niejako OBOK. Albert, Marcin, Celestyna... - zjawiają się zawsze, kiedy są potrzebni, ale potem każde odchodzi w swoją stronę; każde unosi swoją tajemnicę na dowód, że doprawdy rzadko zdarza się, żeby nasze biografie przenikały się na tyle mocno, by dwoje stało się jedno. Ale zdarza się, tu, w Wałbrzychu z powieści Joanny Bator, zdarzyło się...

A oprócz wymienionych bohaterów z krwi i kości, jest jeszcze cała rzesza bytów ontycznie niepewnych, niejednoznacznych. Jest Dawid... a może go nie ma...? Są kociary i kotojady... raczej na pewno są. 

Nie mogę, bardzo mi przykro, zdradzić Wam fabuły. Ani trochę tym razem. Jest zawikłana, wielowątkowa i wielowymiarowa. To powieść sensacyjna, trzymający za gardło thriller, w którym każde słowo lub... jego brak ma znaczenie - więc bez streszczeń proszę...

Joanna Bator pisze tak soczystym językiem i buduje tak zaskakujące metafory, że w odniesieniu do polskiej prozy współczesnej, parafrazując Szymborską,  moja wiara jest silna i ma podstawy. 
Filarem zaś wiary mej bezgranicznej jest dar Joanny Bator, dar opowiadania, dar panowania nad stworzonym w wyobraźni (czy tylko...?) światem.

Biegnij, Alicjo, biegnij.

Pisz, Joanno, pisz.
Proszę...

3 komentarze:

  1. Świetna recenzja, książkę mam w planach, chętnie wrócę tu już po niej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo.
      Książkę polecam z tą samą pasją, z którą polecałam "Piaskową górę" i "Chmurdalię". I ciągle mi mało, ciągle nadzieja na kolejne...

      Usuń
  2. Ty też pisz!

    Gdzie nowe notki?

    Tak mało blogów o książkach, które warto czytać a ty nie piszesz!

    OdpowiedzUsuń

Pokrytykowałbyś trochę...:) Zapraszam

AddThis